Cześć wszystkim, z tej strony Przemek! Dziś wyjątkowo nie przeczytacie tu tekstu mojej narzeczonej. Mam jednak nadzieję, że dobrze ją zastąpię, a Wy nie zanudzicie się, przeglądając moje przemyślenia o tym, jak zaręczyny wyglądają okiem faceta i jak się oświadczyć. Opowiem o tym, jak planowałem ten dzień, czy trudno było wybrać pierścionek i co ogólnie myślałem przed zaręczynami. Będzie też kilka śmiesznych sytuacji (chyba śmiesznych). To lecimy! 🙂
Przed Tobą ślub i wesele? Odbierz prezent!
Pierwsza sprawa:
Kiedy się oświadczyć, czyli jak wybrać czas na zaręczyny?
Według mnie nie ma na to pytanie jednej dobrej odpowiedzi. Rok, dwa, trzy, pięć lat – wszystkie głosy są prawidłowe. Zależy to m.in. od tego, kiedy się poznaliśmy, ile mamy lat, jaka jest nasza sytuacja finansowa czy życiowa. Niektórzy kierują się tylko sercem, a inni podchodzą do tej decyzji bardzo racjonalnie, analizując i kalkulując wszystko. A jak podszedłem do tego sam? 🙂
Związek na odległość
My przed zaręczynami byliśmy razem prawie 2,5 roku, a znaliśmy się od ponad 3 lat. Co jednak ważne – był to w większości związek na odległość, bo ja pochodzę z Zawiercia, a Justyna jest z Krakowa. Dzieliła nas zatem odległość 70 km. W tym okresie widzieliśmy się średnio 2 razy w tygodniu, więc mimo wszystko całkiem nieźle udawało nam się to zorganizować. Było to dla nas bardzo ważne i każda chwila spędzona razem dawała nam wiele radości 🙂
Wszystko zmieniło się (na lepsze) po mojej przeprowadzce do Krakowa, kiedy to w końcu widzieliśmy się codziennie. Po kilku miesiącach w Krakowie czułem, że to dobry moment na oświadczyny. W tym czasie wiele rzeczy robiliśmy razem. Przykładowo na święta wielkanocne przygotowaliśmy wspólny koszyczek, do mnie do domu też zawsze jeździmy razem i chyba oboje czuliśmy, że to wszystko idzie w bardzo dobrym kierunku 🙂
A jak wyglądało to u Was? Czuliście, że to będzie dobry moment, a może mieliście dużo obaw przed zaręczynami? Podzielcie się swoimi historiami w komentarzach 🙂
Decyzja podjęta – co dalej?
Kiedy w głowie faceta pojawi się myśl, że to już na 100% ten moment, trzeba wybrać się w poszukiwaniu pierścionka i zaplanować oświadczyny. Pewnie każdy z nas kojarzy spektakularne pomysły na oświadczyny, jak koncert orkiestry pod oknem dziewczyny, czy romantyczne przemowy w garniturze i kwiatami w rękach. Ale spokojnie, to wcale nie oznacza, że każda dziewczyna marzy tylko o tym i nie możecie zrobić niczego bardziej zwyczajnego. Przynajmniej ja tak uważałem.
Plan na zaręczyny miałem już początkiem marca, czyli dwa miesiące wcześniej. Wybieraliśmy wtedy z Justyną nocleg na majówkę, a ja wiedziałem już wtedy, że to nie będzie zwykła majówka 🙂 Wiedziałem, że chciałbym się oświadczyć nad Morskim Okiem, bo z tym miejscem mamy bardzo fajne wspomnienia i chętnie wracamy w tamte strony.
Jak wybrać pierścionek zaręczynowy?
Poszukiwania pierścionka zacząłem mniej więcej na miesiąc przed planowanymi zaręczynami, czyli na przełomie marca i kwietnia. Najpierw przejrzałem strony internetowe poszczególnych sklepów z biżuterią. O ile lubię zakupy przez internet, to nigdy nie kupiłbym tak pierścionka zaręczynowego. Wiedziałem, że chcę go zobaczyć na żywo, bo na zdjęciach wszystko wygląda inaczej.
Poszedłem do salonów stacjonarnych i co ciekawe – byłem trochę niemiło zaskoczony.
Obsługa w salonach jubilerskich była na zaskakująco niskim poziomie. Gdy zapytałem o coś klasycznego na zaręczyny w odpowiednim rozmiarze (duuużo wcześniej wybadałem teren i dlatego byłem w posiadaniu tych informacji ;p), to dostałem zaledwie kilka propozycji i tyle. Nikt nie chciał i nie potrafił mi wytłumaczyć, czym (poza wyglądem) różnią się od siebie pierścionki. Nikt jakoś specjalnie nie polecał swoich produktów, a jedna pani stwierdziła nawet, że “nie ma tu specjalnie nic ciekawego”. Nie ma to jak dobra reklama swoich produktów 😉
Podobne sytuacje powtórzyły się w aż trzech krakowskich salonach. Na szczęście trafiłem też na dwa punkty, w których obsługa z chęcią pokazała mi różne modele pierścionków, wyjaśniła różnice i podpowiedziała, czym się kierować, co się sprawdza, a co nie za bardzo. Pytałem też o zasady ewentualnych wymian czy reklamacji, a po tych wizytach przejrzałem wiele stron internetowych i blogów, na których eksperci tłumaczyli i wyjaśniali różne kwestie. Przejrzałem też komentarze, w których przyszłe panny młode dzieliły się swoimi spostrzeżeniami.
Po tym wszystkim byłem gotowy na podjęcie decyzji. Szukając pierścionka uważałem tylko, żeby nie spotkać nikogo bliskiego czy znajomego, bo wtedy z całej niespodzianki nici. Ale na szczęście się udało 🙂
Zakup pierścionka zaręczynowego
Na zakup zdecydowałem się dopiero kilka dni przed planowanymi zaręczynami w salonie Apart w Galerii Krakowskiej. Był tam Pan, który ewidentnie chciał mi pomóc w wyborze, a ja znalazłem pierścionek, który po prostu był taki jak chciałem 🙂
Po zakupie oglądałem go u siebie w mieszkaniu jeszcze chyba kilkanaście razy. Zastanawiałem się, czy nie jest za mały albo za duży (bo pamiętałem, że Justyna pokazywała mi kiedyś w internecie jakiś pierścionek i dziwiła się jakie wielkie ma oczko). Myślałem też, czy rozmiar będzie dobry, czy opakowanie jest ładne, itd. Im dłużej go oglądałem, tym więcej wątpliwości się pojawiało, dlatego postanowiłem schować go głęboko do szafki i zostawić aż do wyjazdu. Inaczej chyba bym zwariował ;p
Tuż przed oświadczynami
Co (chyba) ciekawe – nie stresowałem się jakoś specjalnie planowanymi oświadczynami. Wiadomo, że myślałem trochę o tym dniu i o tym, co będzie później. Ale byłem co do tej decyzji absolutnie przekonany i myślenie o tym dawało mi znacznie więcej pozytywnych emocji.
W dniu wyjazdu kilkukrotnie sprawdzałem, czy mam pierścionek ze sobą. Bardzo uważałem, żeby Justyna niczego się nie domyśliła. I chyba w miarę mi się to udało 🙂 Nawet wtedy, kiedy w samochodzie jeszcze przed wyjazdem chciała wziąć sobie z mojego plecaka picie, wolałem podać jej je sam. ;p
Oświadczyny nad Morskim Okiem
Pierwszego dnia naszego wyjazdu mieliśmy w planach wyprawę nad Morskie Oko. Chociaż pogoda nie sprzyjała, to bardzo zależało mi na tym, żeby wszystko się udało. Chciałem oświadczyć się tego dnia – w miejscu, z którym mamy miłe wspomnienia z jednego z naszych pierwszych wyjazdów w góry. Tak naprawdę od razu wiedziałem, że jest to idealne miejsce.
Droga na Morskie Oko była dla mnie bardzo miła. Uśmiechałem się cały czas od ucha do ucha, co naprawdę rzadko mi się zdarza 🙂 Wędrowaliśmy do celu, a pierścionek ukryłem w małej kieszeni plecaka, wkładając go wcześniej w eleganckim opakowaniu do… jednorazowej reklamówki 🙂 Wiecie – najprostsze rozwiązania bywają najlepsze!
Gdy doszliśmy nad Morskie Oko, zacząłem szukać dobrego miejsca, żeby to zrobić. Nie chciałem, żeby wokół nas były tłumy ludzi, więc było się trzeba trochę naszukać. Spacerowaliśmy trochę w lewo, trochę w prawo (Justyna wpadła nawet w dziurę śnieżną), aż w końcu znalazłem to miejsce. Justyna zaproponowała, żeby usiąść po prostu przy schronisku pod parasolem. To miejsce nie wydało mi się szczególnie romantyczne, więc od razu odrzuciłem ten pomysł ;p
Usiedliśmy pod samym Morskim Okiem na kamieniu. I gdy Justyna poprosiła mnie o kanapkę, ja wyciągnąłem z plecaka pierścionek. Teraz już wiedziałem, że nie ma odwrotu (haha). Justyna wyglądała na zaskoczoną, szczęśliwą i wzruszoną jednocześnie i odpowiedziała “tak”, a ja wpadłem jedną nogą do Morskiego Oka i chwilę później… ściągnąłem skarpetkę. Tak, taki ze mnie romantyk 😉
Co po oświadczynach?
Pamiętam, że chwilę później miałem jedną myśl: jak to? to już? Tyle przygotowań, żeby wypowiedzieć to jedno zdanie? Ale byłem jednocześnie bardzo, bardzo szczęśliwy.
Droga powrotna była dla nas niesamowita. Czuliśmy coś wyjątkowego, czego nie sposób opisać, ale uśmiech w ogóle nie schodził z naszych twarzy 🙂
Po zejściu z trasy podjechaliśmy do restauracji Magdy Gessler w Bukowinie Tatrzańskiej. Byliśmy tam drugi raz i tym razem również jedzonko mega nam smakowało. Po obiedzie zamówiliśmy jeszcze małe prezenciki (góralskie nalewki) dla rodziców i wróciliśmy do hotelu. Tego dnia z nikim nie dzieliliśmy się tą radosną nowiną. Chcieliśmy po prostu być razem i cieszyć się chwilą. Zaczęliśmy też przeglądać oferty sal weselnych z okolicy i pogadaliśmy o tym, jak może wyglądać nasz ślub i wesele.
Jak powiedzieć rodzicom o zaręczynach?
Kolejnego dnia zadzwoniliśmy do rodziców, a dopiero potem daliśmy znać znajomym. Uważaliśmy, żeby nikt wcześniej nie dowiedział się o zaręczynach. Sami wiecie – obecnie robimy i wysyłamy tyle zdjęć, że nawet przypadkiem mogliśmy się zdradzić 😉 A zależało nam, żeby to właśnie rodzice dowiedzieli się o tym jako pierwsi. Sam czas oczekiwania na rozmowę z rodzicami był dla nas stresuący, ale w gruncie rzeczy nie taki diabeł straszny, więc śmiało mówcie co się szykuje. 🙂
Po powrocie do domu godzinami opowiadaliśmy najbliższym o naszych ślubno-weselnych planach. Był to wspaniały czas, mega radosny i nigdy wcześniej nie czułem czegoś podobnego 😉 Myślę, że moja narzeczona może to potwierdzić.
Tuż przed publikacją tekstu próbowaliśmy odtworzyć jak to wyglądało tamtego dnia, zobaczcie sami 🙂
Kilka porad
Na koniec mam dla Was kilka prostych rad, które z perspektywy czasu udzieliłbym facetom, którzy zastanawiają się nad oświadczynami:
- nie przeciągajcie decyzji o zaręczynach (jeśli czujecie, że to ten moment – działajcie)
- dużo wcześniej (na przykład w żartach) podpytajcie swoją dziewczynę o rozmiar pierścionka – dzięki temu będzie mieć ona niespodziankę, a Wam będzie dużo łatwiej wybrać odpowiednią biżuterię
- na poszukiwania pierścionka wybierzcie się co najmniej 2 tygodnie wcześniej, bo jest mała szansa, że za pierwszym podejściem traficie na ten wyjątkowy i jedyny (ale nie kupujcie też pierścionka kilka miesięcy wcześniej, bo stracicie najczęściej szansę na ewentualne wymiany czy zwroty)
I jeszcze kilka rad dla świeżo zaręczonych:
- pamiętajcie, żeby jako pierwsi o tym fakcie dowiedzieli się Wasi rodzice, więc wstrzymajcie się chwilo z wrzucaniem zdjęć na Facebooka, Snapchata czy Instagrama
- przedyskutujcie wspólnie temat organizacji ślubu i wesela, bo będzie to jedna z pierwszych kwestii, o którą zapytają Was najbliżsi (ważne, żebyście pokazali, że macie na to jakiś plan i że bierzecie sprawy w swoje ręce)
- cieszcie się chwilą, bo to już więcej się nie powtórzy 😉
Przed Tobą ślub i wesele? Odbierz prezent!
Gdy piszę ten tekst, jesteśmy już 5 miesięcy po zaręczynach i powiem Wam, że czas do ślubu i wesela leci bardzo szybko. Cieszy nas to niezmiernie i przynajmniej ja już nie mogę się doczekać! Bardzo dobrze, że zarezerwowaliśmy salę jeszcze na 2020 rok. Co prawda będzie to końcówka października, więc pogoda może być różna, ale jakoś specjalnie mnie to nie martwi. Sto razy ważniejsza od pogody za oknem jest pogoda ducha i to, że będziemy mogli rozpocząć kolejny, piękny okres w naszym życiu.